Odkąd zaczęłam pracować, czyli od czerwca 2011 rok, rzadko kiedy moim pierwszym posiłkiem były kanapki czy coś normalnego. Najczęściej na śniadanie jadłam drożdżówki, które potrafiły mieć 5-6 WW. Od stycznia tego roku, kiedy to zmieniłam wydział zaczęłam na śniadanie regularnie, dzień w dzień jeść...
...pączki. Dlaczego? Bo były dobre i miałam po nich, o dziwo, dobre cukry. Zarówno po 2 godzinach jak i później. Dziwne jak na taką bombę kaloryczną.Wszystko zmieniło się od jakiś dwóch tygodni. Powód? Ot tak- stwierdziłam, że skoro nic się nie dzieje ze mną i z moimi cukrami teraz, to nie znaczy, że będzie tak zawsze. Może prędzej czy później rozwaliłabym sobie żołądek, może przyszłyby jakieś powikłania albo inne problemy? Cholera wie. Chyba jednak lepiej nie ryzykować i żywić się tak jak powinnam (chociaż w małym stopniu, bo nigdy nie powiem 'nie' fast foodom).
Teraz na I śniadanie jem kanapki, zazwyczaj z białym serkiem (Almette jabłkowo-gruszkowy <3 ), a na II śniadanie muesli/crunchy z jogurtem naturalnym. Musiało minąć trochę czasu zanim organizm się przestawił, a ja doszłam do perfekcji.
Ostatnio zabrałam się też za porządki w moich 'zapasach'. Zmieniłam karton na większy, doszedł zapas Contour Link'ów, muszę jeszcze zamówić zbiorniki na insulinę, bo został mi jeden.
Czekam też za małą przesyłką od koleżanki z UK- glukometr + paski, dzięki którym oprócz poziomu glukozy we krwi można zmierzyć też poziom ketonów :)