wtorek, 24 maja 2016

Po wizycie u diabetologa- 24 maj 2016 r.

Od czasu jak doprowadziłam się do porządku bardzo lubię jeździć do poradni. Dzisiejsza podróż zaczęła się od tego, że w pociągu, 2 godziny po śniadaniu zaliczyłam mega niedocukrzenie, którego w ogóle nie poczułam. Zdarza mi się to na szczęście bardzo, bardzo rzadko. Cukier zmierzyłam tylko przez to, że mam wyrobiony nawyk mierzenia cukru 2 godziny po posiłku i tym sposobem wyszło to co wyszło:


Wciągnęłam glukozę 1WW i ciastko, które kupiłam w Biedronce zanim poszłam na PKP. Cukier pomału rósł, więc nie podałam na to wszystko bolusa- po wyjściu z pociągu miałam jeszcze kilka rzeczy do załatwienia (m.in. leciałam odebrać taty wyniki ze szpitala i musiałam wrócić do centrum). Wróciłam na PCC, połaziłam po sklepach, poszłam na lody i ruszyłam do poradni. UWAGA, JEŚLI LECZYCIE SIĘ W POZNANIU W PORADNI PRZY SZPITALU RASZEI- PORADNIA ZNAJDUJE SIĘ TERAZ TAM, GDZIE USG (droga jest oznaczona strzałkami). Na miejscu pielęgniarka zmierzyła mi ciśnienie (110/70), zważyła (56 kg), wypisała kartę na wkłucia i sio, do pani doktor. Ta po raz kolejny zadowolona z moich wyników ("Obyś tylko teraz nie odpuściła, bo jest pięknie!"). Trochę zmieniła mi bazę, bo ciągłym kombinowaniem trochę ją rozjechałam. Kolejna wizyta 6 września. Następnie zatłoczonym tramwajem pognałam do apteki po zapasy i prawie 5 stów poszło się gonić...


...no co zrobić. Jednak lepsze to niż płacić 300 zł za jedno opakowanie wkłuć ;-) Później oczywiście jakieś śmieciożarcie  (menu orientalne z KFC z ryżem) i do domu.

Do przyszłej wizyty mam zamiar znów wrócić do Hba1c na poziomie przynajmniej 6.3 (w tej chwili 6.9), mam nadzieję, że podołam, bo niestety lato obfituje w: owoce (widziałam dzisiaj pierwszy raz truskawki! <3 ), lody, piwo, pizzę, etc. :-P

poniedziałek, 2 maja 2016

Moje pierwsze 10 km!

Gdy zaczynałam moją przygodę z bieganiem nie myślałam, że skuszę się na jakikolwiek inny bieg niż coroczny, styczniowy bieg "Policz się z cukrzycą" w ramach WOŚP. I oto się stało. Nadeszły zapisy do Wągrowieckiej Dychy i stwierdziłam, że to zrobię. Miałam pewne założenia, zaplanowane biegi. Koniec końców wyszło, że przez to, że pod koniec kwietnia rozłożyło mnie choróbsko i nic nie wyszło z moich planów. Ale nie miałam zamiaru się poddać i postanowiłam pójść na żywioł. Bieg odbył się 1 maja 2016r. o godz. 17:30. O 13:00 zjadłam obiad, podałam na niego mniej insuliny. Po 1,5 h cukier 211. O 16:00 zjadłam banana, na którego podałam 0.3j. O 16:30 zmniejszyłam bazę (niepotrzebnie). Przed samym startem cukier 180. Ostatecznie w sobotę rano zmieniono trasę biegu i zamiast biec asfaltem przez obwodnicę biegliśmy promenadą wzdłuż plaży, a później stromym podbiegiem wbiegaliśmy do lasu. Po 4 kilometrze wciągnęłam jeden żel Nutrend (2.4WW) i... zaliczyłam glebę zahaczając o korzeń. Całe szczęście upadłam na biodro, a nie na kolana, więc otrzepałam się i pobiegłam dalej. Trasa była trudna, ale po wybiegnięciu z lasu na promenadę byłam szczęśliwa, że ten etap mam za sobą. Po 8 kilometrze zaczęłam jęczeć i kląć w jaśniste, dodatkowo założyłam sobie, że nikt za mną już mnie nie wyprzedzi. Co jakiś czas maszerowałam, że totalnie nie opaść z sił. Gdy wbiegłam już na stadion i usłyszałam owacje i brawa to do oczu napłynęły mi łzy! Nie spodziewałam się tego! A jeszcze jak zobaczyłam czas to już w ogóle nogi mnie poniosły. Startując zakładałam, że mój czas będzie oscylował około 1:15, a wbiegłam na metę z czasem 1:06:35. Blacha wylądowała na szyi i oto stało się, ukończyłam swój pierwszy bieg. Cukier po biegu 145, później zaczął rosnąć przez zmniejszoną bazę do 232. Korekty, kolacja i później już było ok. Przez cały bieg towarzyszył mi mój dobry kolega, który poświęcił swój czas i pilnował, żebym nie padła gdzieś po drodze w tych krzakach. Podsumowując- na przyszłość nie będę zmniejszać już bazy i zjem mniej obfity obiad,  bo z tym też przegięłam ;-) 15 maja kolejny bieg- III Skockie Przełaje na ok. 7 km.

Na koniec kilka zdjęć oraz mój list, który został opublikowany w majowym numerze Runners World :-)