czwartek, 27 marca 2014

Zmiana czasu tuż tuż!


Już w najbliższy weekend, w nocy z soboty na niedzielę (29-30 marca) nastąpi zmiana czasu na letni. Roche Diagnostics przygotował filmy instruktażowe, pokazujące jak zmienić czas w glukometrach marki Accu-Chek. 


W nocy z soboty na niedzielę będziemy przestawiać czas o jedną godzinę do przodu. Warto pamiętać, że czas należy cofnąć nie tylko w zegarku i budziku, ale także w glukometrze. Poniżej przedstawiamy filmy pokazujące jak zmienić czas w glukometrach marki Accu-Chek.
Jak zmienić ustawienia godziny w glukometrach marki Accu-Chek?
Zapraszamy do obejrzenia krótkich filmików pokazujących jak zmienić czas:






Informacja prasowa Accu-Chek, więcej informacji znajdziecie na www.accu-chek.pl 

Róbta co chceta.

Czasem trafiają się takie dni, że cukry robią co chcą. Nieważne ile zjemy/ nie zjemy to jest albo ciągle za mało albo za dużo. Cukier spadający bez powodu zdarza mi się z 3-4 razy w roku. Zdarzyło się  i wczoraj.

Przed kolacją miałam piękny wynik- 108 mg/dl. Zjadłam 3 spore kromki z szynką i wypiłam, pierwszy raz od dłuższego czasu, słodką herbatę. Na to podałam 5 jednostek insuliny: 1,5j na 1 kromkę i 0,5j na słodką herbatę. I o 20:49 się zaczęło. Nagły, potężny ból żołądka, mdłości niesamowite. Czułam co się kroi,  coś jest nie tak, zmierzyłam cukier.

20:49- 98mg/dl zjadłam 2 kromki z dżemem, wypiłam słodką herbatę (musiałam się przymuszać, bo było mi tak niedobrze, że myślałam, że nie dam rady, pójdę na łatwiznę i sięgnę po Glukagon)
20:55- 81 mg/dl
21:05- 70mg/dl cukier w kostkach w ilościach bliżej nieokreślonych
21:13- 81mg/dl
21:20- 80mg/dl
21:24- 98mg/dl

Później cukier zaczął rosnąć w tempie błyskawicznym- o 22:00 miałam już 185, dałam korektę o 23:00 było 267, korekta. Rano 119.
Tym razem moja reakcja była błyskawiczna. Wcześniej zdarzało mi się na ten ból żołądka najpierw brać leki, kropelki, a nie mierzyć cukier i kilka razy zdarzyło mi się zejść do niebezpiecznych poziomów i okropnego samopoczucia. Nie mam bladego pojęcia skąd biorą się takie akcje. Cały dzień cukry były ok, nie było za dużo bolusów, żadna insulina mi się nie nałożyła.

Zdarzają się Wam jakieś dziwne, niewyjaśnione sytuacje z cukrzycą? :-)

poniedziałek, 24 marca 2014

Nie zawsze jest tak jakbyśmy chcieli, żeby było.

Mam do siebie żal. Tak ogromny, że czasem płakać mi się chcę. Nie potrafię długo wytrwać w swoich postanowieniach. Postanowiłam tak niedawno, że nie będę jadła słodyczy. Udało się. Ale na krótko. Zdecydowanie za krótko. Znów opycham się słodkim, nie pilnuję się i cukry znów są okropne. W nocy miałam ponad 300, bo nawpychałam się żelek. Średnia wyników z tygodnia- 165 mg/dl, średnia z miesiąca 157 mg/dl. Jest bardzo niefajnie :-( Do tego mam już potworne zrosty na brzuchu, nie mam się gdzie kłuć, wkłucie na ręce działało średnio na jeża i po 2 dniach bolało jak diabli. Palce wyglądają jak sitko, krew nie chce lecieć. Nie mam siły. Pojadę na wizytę do diabetologa i znów wszystko będzie nie tak, znów będą głupie uśmieszki lekarki... Hba1C będzie kiepska pewnie mimo moich wielkich nadziei :-(

No nic, mam plan żeby się ogarnąć. Zobaczymy jak mi pójdzie. 

środa, 5 marca 2014

Co jedzą słodcy za granicą- Insta przegląd.

Diabetycy za granicą jedzą, tak jak my, przeróżne rzeczy. Niektórzy odżywiają się w 100% zdrowo, inni szaleją na maksa ;-) W końcu jesteśmy tylko ludźmi! Zapraszam na jedzeniowy przegląd Instagrama :-)
















A Wy co jecie? Trzymacie ścisłą dietę czy pozwalacie sobie od czasu do czasu na drobne szaleństwa? :-)

poniedziałek, 3 marca 2014

Diabetycy za granicą- Walia, UK

Ach ten Instagram, co ja bym bez niego zrobiła? ;-) To kopalnia pomysłów na posty! Tym razem chciałabym Was zaprosić na wpis dotyczący leczenia cukrzycy za granicą. Chcę Wam pokazać jak diabetycy żyją poza naszym krajem.

Na pierwszy ogień poszła Kinga- moja wspaniała kumpela, którą poznałam jakieś 14 lat temu na turnusie w Osiecznej (btw- na szczęście nie zajmują się tam już diabetykami!). Ponowny kontakt nawiązałyśmy kilka lat temu i jeśli tylko jest okazja- spotykamy się. To dzięki Kini mam ogromny zapas insuliny w nietypowych dla Polski fiolkach i igieł do nakłuwacza ;-) W tym miejscu chciałam jej z całego serca podziękować za WSZYSTKO! :-)

A teraz uzbrójcie się w odpowiednią ilość czasu i czytajcie- historia Kingi jest nie tylko o cukrzycy, ale i o epilepsji, na którą cierpi.

"Wyjechałam do UK w 2006 roku na dwumiesięczne wakacje. Wzięłam  ze sobą zapas insulin, pasków, glukagonów i ruszyliśmy w drogę-ja, rodzice i mój brat. Samochodem, 25 godzin jazdy w sródku lipca. Piekło. Cukry leciały mi w dół non stop. Na Wyspach czułam się już energii,spalam jak dziecko, cukry były w normie. Była to zasługa wilgotnego powietrza. Nawet mój brat, astmatyk, czuł się super. Na postawie tych, jak i innych czynników postanowiliśmy zostać w UK na stałe. I tu zaczął się problem. Jak my, czteroosobowa rodzina, bez znajomości języka poradzimy sobie w medycznym świecie? Każdy z nas z jakimś schorzeniem. Cukrzyca, astma, anemia oraz migrena. Na wszystko trzeba się leczyć. Ja byłam w najlepszej sytuacji, bo miałam zapas insulin na 6 miesięcy ( przeczucie? Nie wiem). Gdy zapasy sięgały już dna postanowiłam iść do lekarza pierwszego kontaktu (GP) po recepty i porady co dalej. Sąsiadka pomogła mi się tam zarejestrować i umówić na wizytę. Ta odbyła się ze słownikiem w ręku, reklamówką dotychczasowych leków i trwała 2 godziny. W tak malej mieścinie jak Mold byłam chyba pierwszą taką pacjentką :-)  Latali wokół mnie jak wokół jakiegoś zjawiska i szukali odpowiedników leków. Czemu odpowiedników? Sama byłam zdziwiona. Przecież Novorapid, Lantus i paski Contour są ogólnoświatowe. Ale jednak w UK dostałam peny jednorazowe z insuliną, nowsze aparaty do pomiaru cukru jak i ketonów we krwi ( bo tutaj, w UK nie używają pasków do moczu ). Same pomiary glikemii to była czarna magia dla mnie jak i lekarzy sprawdzających mój dzienniczek. W Polsce używamy mg a tutaj mmol. (18mg = 1 mmol). Po tej wizycie czułam się jeszcze bardziej bezradna, jak w dniu rozpoznania cukrzycy w 1999 r. 



Nie ukrywam jednak, że teraz z perspektywy czasu stwierdzam, że opieka diabetologiczna w UK jest na wysokim poziomie. Nie można tego powiedzieć niestety o GP, bo moim zdaniem ich poziom leczenia i diagnostyki jest podstawowy, ale specjaliści są naprawdę dobrze wykwalifikowanymi lekarzami. W grudniu 2006 odbyła się moja pierwsza wizyta u brytyjskiego lekarza rodzinnego w Mold, a w styczniu 2007 przeprowadziliśmy się do Wrexham. Większe miasto, większy wybór przychodni rodzinnych. Od tego czasu mam tego samego GP z którego jestem bardzo zadowolona, który nie wylicza mi z recept ( jak ten z Mold), bo muszę zaznaczyć, że leki w UK dla cukrzyków są za darmo! Było to dla mnie mega frajdą. Mogłam iść do apteki i wybrać całą receptę bez wyliczania pieniędzy w portfelu i zastanawiania się na co starczy kasy, a na co nie. Sam fakt, że wyjechałam z PL z Hb1Ac 11% mówił sam za siebie. Nie starczało na wiele rzeczy. Sam Lantus był dla mnie marzeniem, a jego cena była odstraszająca.

Do grudnia 2012 byłam na Novorapidzie i Lantusie. Moja Hb1Ac wachała się w granicach 8%, z czego i tak byłam zadowolona. 6 grudnia 2012, w same mikołajki, zostałam podłączona do pompy. Ileż ja się o nią nawalczyłam. Zdecydowałam się na nią po tym jak otrzymałam wyniki ze szpitala z kliniki okulistycznej, że przez wysokie cukry mam zmiany na dnie oczu. Przerażenie, panika i bezradność zajrzała w moje już zaatakowane przez cukrzyce oczy. Dotknęło mnie to, czego zawsze się obawiałam od dziecka – powikłania. Od razu poszłam do lekarza z prośbą, wręcz błaganiem o pompę. Zostałam wpisana na listę oczekujących. Dodam, że rocznie jest tylko 6 wybrańców z danego szpitala na przyznanie pompy, ze względu na ponoszone przez nich koszty, gdyż sama pompa jak i jej utrzymanie (wkłucia itp) są za darmo. Wysłano mnie na 4 dniowy kurs o cukrzycy, przeliczaniu WW, radzeniu sobie z infekcjami  i kazano czekać na decyzje “sponsorów” o przyznaniu pompy. To czekanie ciągnęło się strasznie. Czekałam rok. W pewnym momencie nie wytrzymałam i napisałam maila na oddział diabetologiczny we Wrexham z prośbą o przyznanie mi pompy i danie mi szansy na uratowanie moich oczu i standardu życia. Wzięłam ich na litość, to prawda, ale podziałało. Pod koniec listopada dostałam telefon ze szpitala, że pompa będzie na mnie czekać 6 grudnia 2012 o 9:00 . Łzy same popłynęły.  Przyznano mi pompę, na którą nigdy nie było mnie stać. Cud!

  
W lipcu 2012 została też u mnie zdiagnozowana epilepsja (padaczka). Wtedy świat zawalił mi się totalnie. Mój narzeczony pewnej nocy wezwał karetkę, bo miałam atak podczas snu. Nic z tego nie pamiętam. Od razu zabrano do szpitala i włączono leki, na których jestem do dziś (leki oczywiście są bezpłatne). Sam pobyt w szpitalu? Hmm dziwny. Woda, kawa czy herbata na życzenie. Codziennie rano dostawałam kartkę z menu do wyboru na cały dzień. Fasolkę po bretońsku, tosty, sałatki, galaretki itp.  Jedyne co mnie zszokowało to na OIOM’ie jakim leżałam, sala była wspólna dla kobiet i mężczyzn. Na dodatek na przeciw mnie leżał dziadek, który w nocy zmarł i trzymali go na tym łóżku do rana. Co prawda parawan był zasłonięty, ale oka nie zmrużyłam, jak i nie tknęłam pysznego śniadania. W południe wyszłam już do domu. Wstrzymano mi prawo jazdy na rok czasu. Aby je “odzyskać” musiał opłynąć rok  bez jakichkolwiek objawów epilepsji. I tak się stało. Odzyskałam je, choć nie było to takie łatwe. 6 miesięcy trwały przepychanki z urzędami o rożne opinie lekarzy, zaświadczenia itp. Tym razem wystawiono mi prawo jazdy na 3 lata. Po zdaniu prawka dostałam je jedynie na 2 lata i 4 miesiące.
 
Dziś (marzec, 2014) mogę stwierdzić, że dzięki medycynie i lekarzom z UK moje zdrowie jak i podejście do choroby zostało naprawdę podrasowane. Wielka zasługą jest też to, że wszystko jest darmowe. My pacjenci nie boimy się prosić o pewne rzeczy, recepty czy badania. Bardziej dbamy o to, mamy większe pole do popisu.  Oto mój bilans:
  • hemoglobina to już 7.5%  - bylo 11%
  • cukry ze średnią ok 9mmol (162mg) – bylo ok 16 mmol (288mg)
  • waga 78kg (było 95)
  • oczy się zregenerowały
Jedno jest pewne. Jeśli przeczyta to ktoś mieszkający w UK to mogę powiedzieć jedno- walczcie o swoje zdrowie, bo możliwości jest naprawdę dużo. Wystarczy chcieć i prosic o pomoc i wsparcie. Dietetyczki, pielegniarki czy psychologowie są pod telefonem, ich maile są dostępne 24/7. Korzystajcie z tego, a napewno nie pożałujecie. Ja dzięki tym ludziom dużo zmieniłam na lepsze. Wyniki owszem dalej muszę poprawić, ale biorąc pod uwagę ile miałam przeciwności, to i tak jestem z siebie dumna."