czwartek, 27 marca 2014

Róbta co chceta.

Czasem trafiają się takie dni, że cukry robią co chcą. Nieważne ile zjemy/ nie zjemy to jest albo ciągle za mało albo za dużo. Cukier spadający bez powodu zdarza mi się z 3-4 razy w roku. Zdarzyło się  i wczoraj.

Przed kolacją miałam piękny wynik- 108 mg/dl. Zjadłam 3 spore kromki z szynką i wypiłam, pierwszy raz od dłuższego czasu, słodką herbatę. Na to podałam 5 jednostek insuliny: 1,5j na 1 kromkę i 0,5j na słodką herbatę. I o 20:49 się zaczęło. Nagły, potężny ból żołądka, mdłości niesamowite. Czułam co się kroi,  coś jest nie tak, zmierzyłam cukier.

20:49- 98mg/dl zjadłam 2 kromki z dżemem, wypiłam słodką herbatę (musiałam się przymuszać, bo było mi tak niedobrze, że myślałam, że nie dam rady, pójdę na łatwiznę i sięgnę po Glukagon)
20:55- 81 mg/dl
21:05- 70mg/dl cukier w kostkach w ilościach bliżej nieokreślonych
21:13- 81mg/dl
21:20- 80mg/dl
21:24- 98mg/dl

Później cukier zaczął rosnąć w tempie błyskawicznym- o 22:00 miałam już 185, dałam korektę o 23:00 było 267, korekta. Rano 119.
Tym razem moja reakcja była błyskawiczna. Wcześniej zdarzało mi się na ten ból żołądka najpierw brać leki, kropelki, a nie mierzyć cukier i kilka razy zdarzyło mi się zejść do niebezpiecznych poziomów i okropnego samopoczucia. Nie mam bladego pojęcia skąd biorą się takie akcje. Cały dzień cukry były ok, nie było za dużo bolusów, żadna insulina mi się nie nałożyła.

Zdarzają się Wam jakieś dziwne, niewyjaśnione sytuacje z cukrzycą? :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz